Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jasło. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jasło. Pokaż wszystkie posty

środa, 11 września 2013

ALIKWOTY CHROMATYCZNE

I znów sie zaczęło.
Jeszcze nie zdążyłam wyprać rzeczy dzieciaków po wszystkich wyjazdach a już nie mogę nadążyć z codziennością.
Plan lekcji jak zwykle nie do dogrania i wciąż rozpisany na kilku kartkach które ciągle mi giną.
Budżet domowy bardzo nadszarpnięty po zakupie podręczników, chociaż większość używanych nie mniej jednak tysiaczek poszedł. Poza tym przybory szkolne, mundurki i takie tam.
Bycie rodzicem to jak być studnią bez dna.
Ale co tam. Podręczniki przebolałam, w końcu przynajmniej szkoła za darmo. Mamo, trzeba jeszcze na ubezpieczenie, na Radę Rodziców na obiady. I na ćwiczenia do WDŻ i zeszyt, żeby nie pisać w ćwiczeniach. Dlaczego?, pytam. No żebyśmy mogli sprzedać na koniec roku. Zastanawiam się, może ta wiedza im się nie przyda...
Nataśka, gdzie masz mundurek? Codziennie od tygodnia zadaję to pytanie i zawsze słyszę: Mamo, po co ten mundurek? No dobra, jest okropny, ale musisz nosić. To w końcu ostatnia klasa podstawówki i chcesz się dostać do tego gimnazjum co siostra, a tam potrzebne super świadectwo, tłumaczę i szkoda mi jej bo starsza ubiera najfajniesze ciuchy i przy śniadaniu wygląda super. W gimnazjum kubraczków nie trzeba. Tłumaczenia o nierównościach społecznych i tym że innym może być przykro nie powtarzam codziennie. Sama nigdy fartuszków nie nosiłam miałam tylko poprzyszywane tarcze. Pojęcie fartuszka kłóciło się z moim poczuciem wolności.
Olga kupuje nowego smartfona, muszę podpisać umowę:  Mamo czy mogę kupić sobie kartę za 5 zł do telefonu? Igciu przecież nie masz telefonu. Ale Olga mi sprzeda jak mi pozwolisz swój stary za dwie stówy. Przecież  Ty nie masz dwóch stów.Ale babcia da mi na urodziny, mogę? Nie synku, ale możemy spytać taty jak bardzo chcesz - staram się być miłym rodzicem. Po co zawsze musimy spytać taty???? Nie możesz mu sie sprzeciwić i zrobić tak jak uważasz? Zawsze musisz pytać sama zdecyduj, musisz być samodzielna a nie tylko pytasz i pytasz taty! wszyscy maja telefony tylko nie ja! Dostaję publiczne pouczenie od syna, wszyscy wokół słuchają z zainteresowaniem. Dzięki temu jesteś samodzielny, umiesz rozwiązywać sam problemy a jak Ci trzeba i tak umiesz do mnie zadzwonić i koniec dyskusji ale on swoje. W końcu obrażony wychodzi. Wszyscy patrzą na mnie zniesmaczeni jak wychowałam dzieciaka...
 Przyjęłaby  Pani córkę na lekcje skrzypiec? Bardzo mi zależy. Ale ja lekcji nie udzielam. Bardzo Panią proszę! Zgadza się ją przesłuchać. Jedziemy 30 km przez 50 minut w jedną stronę. uświadamiam sobie że niektórzy tak codzień dojeżdżają i że prowincja mnie rozpieściła. Olga wypada chyba nieźle, jest zgoda na rok ale jeśli jej dobrze pójdzie musi przenieść się do szkoły tam. Zachwycona zgadzam się na wszystkie warunki i od razu zapominam o trzech zmarnowanych tygodniowo godzinach. Coś wymyślę. Tymczasem zamawiamy nowe skrzypce od Henglewskich. Cieszę się jak małe dziecko.
Druga klasa szkoły muzycznej. Pierwsza lekcja po wakacjach, Igciu rozgrywa nowy kornet, w końcu w wakacje był w domu tylko tydzień. Mamo prosze chodź ze mną! No co Ty dasz radę sam! Patrzę 13.15 w poniedziałek z lekka mi nie pasuje. Mamuś proszę!!! Ulegam i idę, choć Pan od trąbki wyraźnie zaznaczył że mam nie przychodzić, tylko mąż,ewentualnie. No cóż, jednak idę. Igor i jak tam, ćwiczyłeś? Nie ćwiczył wie Pan wakacje. Graj! Równo długie dźwięki. Igciu sie stara, pełny skupienia. Nie do końca wychodzi. No ale gramy dalej. Wszyscy się staramy: Igor żeby czysto i dokładnie, Pan żeby się nie denerwować, ja żeby się nie wymądrzać.A teraz gramy alikwoty chromatyczne, jak to nie wiesz co to! Konsternacja patrzę na syna on na mnie z niepewnością w oczach nikt nie wie o co kaman?¿? Szybko zapisuję na świstku papieru co i jak, który przycisk i w jakiej kolejności. Nauczymy się na piatęk i mu pokażemy. W samochodzie pytam starszą o te alikwoty, w końcu skończyła 6 lat szkoły muzycznej. Nie wiesz??? A Ty Natasia? Mąż tez nie wie i Wikipedia też nie. Moze nie jestem do końca taka bardzo niedouczona. W domu siadam do pianina i rozczytuję co mamy  ćwiczyć, roztaczam przed synem wizję o piątkowych pochwałach. Olga!!!! Drę się na cały dom. Chodź tu, ma grać z Es do As gdzie to jest? Jego czy Twoje? Nie wiem chyba jego. Moje nie pasuje. Poddaję się. Czar pryska. W piątek wyślę męża.
Tęsknię za wakacjami. Zdesperowana obdzwaniam schroniska ale nigdzie nie ma miejsc na weekend. Pozostaje krótki wypad na Trzy Korony i pizzę z rukolą. Na szlaku babcia sprzedaje kompot i oscypki. Nie ma mowy zawsze dam się babciom na coś namówić.
K. wrócił z urlopu. Pani Agnieszko czeka nas dużo pracy, koniec obijania.
I.dzwoni. Co u Ciebie nie odzywasz się pewnie się nudzisz jak dzieci poszły do szkoły. Tak, odpowiadam. Z nudów robię przetwory na zimę. 


  



poniedziałek, 18 czerwca 2012

Cierpienie jest wyborem i o naszych piłkarzach...

Nie tak dawno, bo w marcu, na moim konkursowym blogu pisałam o Łukaszu kto nie czytał tekst tu:

3,8km pływania, 180km na rowerze i 42km 195m biegnąc. Najlepsi kończą zawody poniżej ośmiu godzin. Przy tego typu wysiłku ból jest nieunikniony i jedyne co można robić to powtarzać jak mantrę "Boli mnie, ale przecież innych też boli, a biegną, dam radę.." Łukasz to właśnie powtarzał sobie, gdy podczas ostatnich  Mistrzostw Polski w
triathlonie Susz Herbalife Triathlon (tzw. "połówka") po rowerze dopadł go kryzys.
Z "Kanią", bo tak nazywają go znajomi, spotykam się dwukrotnie i pytam, jaką zatem ma receptę - słyszę: "przecież  nie zejdę, bo wstyd".
Żeby wystartować w triatlonie IRONMAN trzeba przez bardzo długo codziennie wykonywać ciężką pracę. Zastanawiam się, dlaczego tacy jak on to robią. Mozolnie trenują przez lata żeby na końcu, w dniu startu przeżyć koszmarne chwile. Myślę, że tutaj chodzi o coś innego, o to że trenując czy rower, pływanie, czy długie wybiegania codziennie podnosisz poprzeczkę względem siebie. Dziś jest lepszy niż był wczoraj, a jedynym  przeciwnikiem jakiego ma do pokonania jest on sam.

Wojtek, ten z mojej galerii też startuje w triathlonie. Razem z Łukaszem wygrał w 2008 roku „Bieg Rzeźnika” powiedział mi kiedyś, że zawody są zwieńczeniem tej pracy, to taka wisienka na torcie. „Ból przychodzi podczas maratonu, całe ciało mówi daj spokój, biegnie głowa. Do momentu, gdy do pokonania masz ostatni kilometr... na zielonym dywanie - ostatnie metry do mety nie biegniesz, fruniesz uradowany że dotarłeś, a doping dodaje ci skrzydeł. Wieczorem gdy zamykasz oczy oglądasz migawki z wyścigu... woda, czyjeś stopy, dłonie, bojka, rower - a raczej przednie koło, strefa zmian, buty, żelki, woda, żona i dzieci gdzieś wśród kibiców...”



Pytam Kanię jak wygląda jego dzień: wstaje o 6.30 wyprawia dzieciaka do przedszkola, przebieżka 1-1,5h lub pływanie , od 10.30 do 14.30 praca w szkole, potem około 15-16.30 kolejny lekki trening na rowerze lub co tam wychodzi z rozpiski. A o 17-tej do drugiej pracy którą kończy około 20-tej. W międzyczasie znajduje czas dla żony i 10-letniego syna Dominika. Jeszcze dwa długie treningi w weekendy (3-4h roweru w sobotę i 2,5h biegania w niedzielę) i cały jest dla nich.
Celem w tym roku jest kwalifikacja na kultowy IRONMAN na Hawajach, ale żeby tam mógł wystartować, musi być co najmniej 6-ty w swojej kategorii w Regensburgu. Chce zejść poniżej dziewięciu godzin.



Producenci obuwia sportowego mówią, że buty należy zmieniać po trzystu kilometrach biegu, gdyż tracą one swoje właściwości. Łukasz musiałby je zmieniać co półtora miesiąca. Zmienia co cztery. Nie ma też jeszcze profesjonalnego roweru do triathlonu, a kupić własny to wydatek rzędu 14 000 zł, ale może jakiś rower pożyczy.
Pytam czy za jego wynikami coś idzie, bo wiem że w żadnym sportowym klubie zrzeszony nie jest, ale on tylko się uśmiecha. No cóż...wspieranie sportowców poza piłkarzami w naszym kraju jakoś nie wychodzi. Na Mistrzostwach Polski był jedenasty,  gdyby grał w piłkę nożną, załapałby się do podstawowego składu reprezentacji narodowej. Dlatego tutaj wyjątkowo pozwalam sobie podać nr konta dla ewentualnych sponsorów: Łukasz Szumiec, ul. Nadbrzeżna 6, 38-200 Jasło, nr 34105014581000002236019929 lub konto Jasielskiego Stowarzyszenia Cyklistów ul. Ceramiczna 3 38-200 Jaslo nr 12124023371111001013395558 (dla Łukasza Szumca)
I trzymam kciuki żeby się udało!!!!

Łukasz dzielnie się przygotowywał, widzieliśmy się na zawodach rowerowych jak nasze dzieciaki się ścigały a on był w niesamowitej formie. Nie rozmawiałam z nim osobiście tuż przed startem, ale wiem że miał problemy z załatwieniem roweru i nie wiem na czym ostatecznie wystartował.
Wczoraj był upał i temperatura chyba dała się wszystkim we znaki. Łukasz był 8 w swojej kategorii do 6 miejsca zabrakło mu jednej minuty, a ostatni etap (maraton) w tym skwarze przebiegł w 3h10min.
Otarł się o klasyfikację na Hawaje, był lepszy niż niektórzy profesjonaliści a z Polaków pierwszy.
Myślałam że z wiekiem mi przejdzie, nie będzie zależeć, nie będę się denerwować że krajem rządzi banda kretynów. Że można ładować kasę w sportowców, którzy po 40 minutach biegania nie istnieją i udawać że w naszym kraju nie ma ludzi utalentowanych??????? Przecież piłkarzowi płacą niemałą kasę za to że trenuje wszystko ma na wyciągnięcie ręki a i tak nie potrafi.  Czy w naszym kraju musi być jak w "Procesie" Kafki?

Smutno mi tym bardziej  że sama przeżyłam wielkie rozczarowanie konkursem Fuji (nie ja jedna) - niekompetencją w organizacji i mataczeniem pracowników Pana Powolnego i Pani Czechowskiej, ale o tym można poczytać na forum myfinepix nie tutaj)

Czuję się oszukana. Nie wiem czego mam uczyć dzieciaki i czy jest sens przekazywać jakiekolwiek wartości. Może ktoś ma jakiś pomysł....