poniedziałek, 18 czerwca 2012

Cierpienie jest wyborem i o naszych piłkarzach...

Nie tak dawno, bo w marcu, na moim konkursowym blogu pisałam o Łukaszu kto nie czytał tekst tu:

3,8km pływania, 180km na rowerze i 42km 195m biegnąc. Najlepsi kończą zawody poniżej ośmiu godzin. Przy tego typu wysiłku ból jest nieunikniony i jedyne co można robić to powtarzać jak mantrę "Boli mnie, ale przecież innych też boli, a biegną, dam radę.." Łukasz to właśnie powtarzał sobie, gdy podczas ostatnich  Mistrzostw Polski w
triathlonie Susz Herbalife Triathlon (tzw. "połówka") po rowerze dopadł go kryzys.
Z "Kanią", bo tak nazywają go znajomi, spotykam się dwukrotnie i pytam, jaką zatem ma receptę - słyszę: "przecież  nie zejdę, bo wstyd".
Żeby wystartować w triatlonie IRONMAN trzeba przez bardzo długo codziennie wykonywać ciężką pracę. Zastanawiam się, dlaczego tacy jak on to robią. Mozolnie trenują przez lata żeby na końcu, w dniu startu przeżyć koszmarne chwile. Myślę, że tutaj chodzi o coś innego, o to że trenując czy rower, pływanie, czy długie wybiegania codziennie podnosisz poprzeczkę względem siebie. Dziś jest lepszy niż był wczoraj, a jedynym  przeciwnikiem jakiego ma do pokonania jest on sam.

Wojtek, ten z mojej galerii też startuje w triathlonie. Razem z Łukaszem wygrał w 2008 roku „Bieg Rzeźnika” powiedział mi kiedyś, że zawody są zwieńczeniem tej pracy, to taka wisienka na torcie. „Ból przychodzi podczas maratonu, całe ciało mówi daj spokój, biegnie głowa. Do momentu, gdy do pokonania masz ostatni kilometr... na zielonym dywanie - ostatnie metry do mety nie biegniesz, fruniesz uradowany że dotarłeś, a doping dodaje ci skrzydeł. Wieczorem gdy zamykasz oczy oglądasz migawki z wyścigu... woda, czyjeś stopy, dłonie, bojka, rower - a raczej przednie koło, strefa zmian, buty, żelki, woda, żona i dzieci gdzieś wśród kibiców...”



Pytam Kanię jak wygląda jego dzień: wstaje o 6.30 wyprawia dzieciaka do przedszkola, przebieżka 1-1,5h lub pływanie , od 10.30 do 14.30 praca w szkole, potem około 15-16.30 kolejny lekki trening na rowerze lub co tam wychodzi z rozpiski. A o 17-tej do drugiej pracy którą kończy około 20-tej. W międzyczasie znajduje czas dla żony i 10-letniego syna Dominika. Jeszcze dwa długie treningi w weekendy (3-4h roweru w sobotę i 2,5h biegania w niedzielę) i cały jest dla nich.
Celem w tym roku jest kwalifikacja na kultowy IRONMAN na Hawajach, ale żeby tam mógł wystartować, musi być co najmniej 6-ty w swojej kategorii w Regensburgu. Chce zejść poniżej dziewięciu godzin.



Producenci obuwia sportowego mówią, że buty należy zmieniać po trzystu kilometrach biegu, gdyż tracą one swoje właściwości. Łukasz musiałby je zmieniać co półtora miesiąca. Zmienia co cztery. Nie ma też jeszcze profesjonalnego roweru do triathlonu, a kupić własny to wydatek rzędu 14 000 zł, ale może jakiś rower pożyczy.
Pytam czy za jego wynikami coś idzie, bo wiem że w żadnym sportowym klubie zrzeszony nie jest, ale on tylko się uśmiecha. No cóż...wspieranie sportowców poza piłkarzami w naszym kraju jakoś nie wychodzi. Na Mistrzostwach Polski był jedenasty,  gdyby grał w piłkę nożną, załapałby się do podstawowego składu reprezentacji narodowej. Dlatego tutaj wyjątkowo pozwalam sobie podać nr konta dla ewentualnych sponsorów: Łukasz Szumiec, ul. Nadbrzeżna 6, 38-200 Jasło, nr 34105014581000002236019929 lub konto Jasielskiego Stowarzyszenia Cyklistów ul. Ceramiczna 3 38-200 Jaslo nr 12124023371111001013395558 (dla Łukasza Szumca)
I trzymam kciuki żeby się udało!!!!

Łukasz dzielnie się przygotowywał, widzieliśmy się na zawodach rowerowych jak nasze dzieciaki się ścigały a on był w niesamowitej formie. Nie rozmawiałam z nim osobiście tuż przed startem, ale wiem że miał problemy z załatwieniem roweru i nie wiem na czym ostatecznie wystartował.
Wczoraj był upał i temperatura chyba dała się wszystkim we znaki. Łukasz był 8 w swojej kategorii do 6 miejsca zabrakło mu jednej minuty, a ostatni etap (maraton) w tym skwarze przebiegł w 3h10min.
Otarł się o klasyfikację na Hawaje, był lepszy niż niektórzy profesjonaliści a z Polaków pierwszy.
Myślałam że z wiekiem mi przejdzie, nie będzie zależeć, nie będę się denerwować że krajem rządzi banda kretynów. Że można ładować kasę w sportowców, którzy po 40 minutach biegania nie istnieją i udawać że w naszym kraju nie ma ludzi utalentowanych??????? Przecież piłkarzowi płacą niemałą kasę za to że trenuje wszystko ma na wyciągnięcie ręki a i tak nie potrafi.  Czy w naszym kraju musi być jak w "Procesie" Kafki?

Smutno mi tym bardziej  że sama przeżyłam wielkie rozczarowanie konkursem Fuji (nie ja jedna) - niekompetencją w organizacji i mataczeniem pracowników Pana Powolnego i Pani Czechowskiej, ale o tym można poczytać na forum myfinepix nie tutaj)

Czuję się oszukana. Nie wiem czego mam uczyć dzieciaki i czy jest sens przekazywać jakiekolwiek wartości. Może ktoś ma jakiś pomysł....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz