niedziela, 21 lipca 2013

...

Po trzech tygodniach totalnej laby powoli wracam do siebie. Czasem nawet takie lenistwo nie pomaga odnaleźć powrotnej drogi. Zbyt często nadmiar obowiązków, powinności, niespełnionych oczekiwań i skomplikowanych zależności sprawia że zatracamy siebie. 
Wypalenie czasowe u mnie przejawia się niemożnością czytania. Sięgam po książkę i nie mogę przeczytać wiecej niż stronę chociaż nie wiem jak bardzo byłaby interesująca...To moment krytyczny i jeśli trwa dłużej niż miesiąc czuję że muszę uciec od codzienności. 
Poźniej najgorsze to znaleźć coś, co może wciągnąć. Tym razem była to "Królowa przypłynie jutro" Maćka Wasilewskiego. "Mamo co ty czytasz, nie możesz czytać normalnych książek ?" spytała mnie córka która przeczytała kawałek z ciekawości gdzieś ze środka. Bo to opowieść o piekle na czterech kilometrach kwadratowych. Nie tak wstrząsające jak "Strategia antylop" Hatzfelda ale jednak. Opowieść o brutalności, terrorze i nieziemskim strachu. 
Zastanawiam się po co mi te opowieści. Historie z Rwandy, Pitcairn i inne nie mniej przerażające. Przecież to nie temat do pogadanek przy popołudniowej kawie ze znajomymi. Mamy swoje problemy, swoje tragiczne historie, smutki, choroby...co tam zło świata. Przecież my tacy nie jesteśmy. Ani kaci ani ofiary...dystans, nas to nie dotyczy. 
Tylko czasem zastanawiam się ile wokół nas jest przemocy o której się nie mówi. O tym że ktoś za bardzo porywczy, albo emocjonalny zanadto, że dzieci w domu boją się najbliższej osoby...Często to przypuszczenia, a jednak nie dają spokoju. Nie wiadomo, czy reagując bardziej zaszkodzę, czy pomogę...
Nie wiem dlaczego czytam takie książki. Nie jest mi to obojętne, ale nic z tym nie robię. Może po prostu bardziej doceniam swoją codzienność?
Trudno odpowiedzieć: mówię córce, że nie wszędzie dzieci czują się bezpiecznie w swoim domu i nie wolno o tym zapominać, nawet jak nie umiemy tego zmienić... 
Ale czy aby na pewno?


To fakt, że większość moich wspomnień nie ma dat. Mam bardzo zawodną pamięć. Jest tak zawodna i niepewna że czasem się zastanawiam, czy ja nie próbuję w ten sposób komuś czegoś dowieść. Ale zupełnie nie mam, pojęcia czego  miałbym mianowicie dowodzić. Bo przecież chyba nie da się dokładnie uchwycić tego, czego dowodziłaby niepewność." 
H. Murakami „Zniknięcie słonia" 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz